sobota, 13 lutego 2010

Uwielbiam Was!!!

Baby kochane wsiowe i miejskie, uwielbiam was! Czytałam sobie wasze blogi, oglądałam wasze zdjęcia przeurokliwe, wasze wiersze i wytwory twórczo- manualne, wasze myśli nietuzinkowe i nadziwić się nie mogę że opinia powszechna psioczy na upadek kulturalnego narodu obycia, a tu wy, jako te żabki- królewny zielone po deszczu wiosennym (choć wszakże śnieg za oknem jeszcze gęsto pada) na świat wychynęły, aby go radością, mądrością i ciepłem szczyptą humoru okraszonym uraczyć jakby pierwszymi promieniami słońca na przednowiu! Dzięki, dzięki stokrotne ^_^
Tobie, Joasiu z Zielonego Czółna dziękuję szczególnie za twój dom przepełniony miłością i ciepłem, przykład wytrwałości w gonieniu i realizacji (!) marzeń no i za wszelkie manualno- artystyczne inspiracje! Twoje kokoszki dosłownie zwaliły mnie z nóg! Już są do mnie w drodze: filc artystyczny, włóczka, piórka oraz szydełko do produkcji kwiatków, koronkowych pisanek, zajączków czy też innych kurek. Z radością przyłączam się do akcji "odsyłania zimy z kwiatkiem" ^_^
A swoją drogą, baby kochane, muszę się przyznać do czegoś brzydkiego... Pozazdrościłam wam. Pozazdrościłam tych widoków za oknem, tych jezior, lasów i wrzosowisk, tej ucieczki i "zagubienia". I pomyślałam sobie: "Ja też tak chcę! Chcę wsiowego życia, odrobiny szalonego zapomnienia, a nie siedziby rodzinnej 10 min jazdy od centrum Gdyni!" I spojrzałam przez okno. A tam zima. I śnieg dziewiczy w ogrodzie. I świerki w białych czapach. I górujący nad wszystkim majestatyczny modrzew. I tory do Kościerzyny, po których latem sunie parowa ciuchcia zasnuwając okolicę kłębami siwego dymu, a wzdłuż torów droga brukowana, przedwojenna, a za torami olbrzymia łąka, która kiedyś była jeziorem, latem zarasta tatarakiem, trzciną i łubinem, a teraz śpi pod śniegową pierzynką, a za nią ściana lasu, w który można zapaść się jak kamień w wodę... A nad lasem krąży sokół- łowca..


Widok z mojego okna...

"Oj, głupia ty cebulo jedna" myślę sobie "cudze chwalicie, swego nie... widzicie!" Faktycznie, jakoś mi się "przeoczyło", że oto siedzę sobie, jak kura na grzędzie, między wielkim miastem a piękną kaszubską wsią, że latem po sąsiedniej działce biegały owieczki, a przy plebanii, przy XII- wiecznym kościele mieszkają kury i konie... A zatem już nie zazdroszczę. Niniejszym ogłaszam iż, wymówki rzuciwszy w kąt, biorę się za pielęgnację pięknych, zdrowych wsiowo- kaszubskich zwyczajów w przedsionku wielkiego miasta, jemu na przekór. A niech ma! Niech mu billboardy i plastykowa tandeta w pięty pójdzie! Niechże się zarazi odrobiną ludowej kultury -_^ Naści!


Pati, Nati, Ania i ja- nasz klub "czterech muszkotierek"!